Myślenie
Myślenie ma dość umysłu
Dziś się z nim posprzeczało
Ma dość
Poszło przewietrzyć się
Kroczyło mokrymi ulicami
Myślało o mieście
Które płaszcza i parasoli zapomniało
Ot, taka myśl
Myślenie ma dziś kaprys
I wszystkie rozumy zjadło
Z bitą śmietaną oczywiście
Ma kaprys i koniec
Myślenie zobaczyło neony
I nie myśląc długo
Wstąpiło w przedprogi
W zapadłe przedmieścia dziury
Gdyby umysł nie zapłakał
To niepoznałby, co stracił
Bo niedoceniał myślenia
Kiedy mu w paradę wlazło
Poranek
Mój kochanek obudził mnie
Dziś rano
Pocałunkiem promieni słonecznych
Kiedy moje usta trwały w słodkim śnie
Ręce kroczyły ku niebu
Powietrze czyste niczym potok górski
Musnęło mnie ożywczo
I wiedziałam, że już trwam
Nici pajęcze jak łańcuchy zwodzonego mostu
Podtrzymywały zaspane rzęsy
Uśmiechnęłam się zaplątana w rzeczywistości
I poczułam rozkosz
Rozkosz nowego poranka
Jestem szczęśliwa
Czując soczysty smak różowego arbuza
Cóż przyniesie mi nowy dzień?
To wie mój kochany, co za rękę trzyma
Może muzykę skrzydeł kolibra?
Może plażę rozgwiazd promienistych?
A może... marzenia
Fantazja
Idę w aksamicie ciszy
Szepcząc kołysaniem bioder
Woda odbija na twarzy perlistą poświatę
Idę na kraniec świata
Białe kwiatki wiśni
Uwodzą, niczym słowa kochanka
Kocie łapki zanurzają się
Delikatnie w krystalicznej fantazji
Gdzież mnie znów zabierasz?
Pytam rozkosznie
Wpatrując się niewinnie błękitnymi oczyma
Jak malutkie dziecko
Nie odpowiadasz
Nigdy
Ale to tylko piórko na wietrze
Gładzone przez wiatr i ciszę
|